Gdy jedzie się zobaczyć coś, co zna się aż za dobrze ze zdjęć – dajmy na to taką Wieżę Eiffla, posąg Chrystusa w Rio, czy Wielki Mur chiński, na miejscu może wystąpić pewien niespodziewany niedosyt. I poczucie, że wśród tego oblepiającego tłumu, nic nie może wyglądać dobrze. No może Metallica na koncercie.
Jadąc na południowo-zachodnie rubieże Boliwii nie miałam wygórowanych oczekiwań. Parę dni na pustynnym odludziu Altiplano, wydawał się po prostu miłym odpoczynkiem po korkach w La Paz. Ten czas okazał się zupełnie magiczny, a samo miejsce – jednym z najbardziej niesamowitych przyrodniczo zakątków świata. I nadal praktycznie niezadeptanym.
Boliwia. Na dachu Ameryki Południowej
Cała zachodnia Boliwia położona jest na Altiplano – to drugi po Tybecie, najbardziej rozległy płaskowyż na świecie. Średnia wysokość Altiplano wynosi blisko 4000 metrów n.p.m. (a konkretnie: 3750 m. n.p.m.)
Płaskowyż rozciąga się od Jeziora Titicaca na pograniczu peruwiańsko-boliwijskim (północny kraniec) i ciągnie południkowo przez ponad 800 kilometrów aż do Chile (południe Altiplano). Nad płaskowyżem piętrzą się pięcio- i sześciotysięczniki Kordyliery Zachodniej. To w większości nadal aktywne wulkany.
![Boliwia, Titicaca](https://wniezadeptane.pl/wp-content/uploads/2024/12/IMG_5603-scaled-e1734524899239-746x1024.jpg)
Mimo znacznych wysokości – de facto to tak, jakby żyć na szczytach Alp (no prawie) – ludzie mieszkają tu na stałe. To na Altiplano położone jest La Paz, które pełni rolę nieformalnej stolicy Boliwii (konstytucyjna stolica to Sucre).
La Paz (3650 m. n.p.m.) wraz z sąsiednim El Alto (4150 m. n.p.m.) , tworzy największą metropolię w Boliwi. Zamieszkuje ją obecnie blisko 2,2 miliona ludzi. Natomiast w El Alto znajduje się najwyżej położone na świecie międzynarodowe lotnisko. Po aglomeracji najwygodniej poruszać się kolejkami górskimi – takimi samymi jak na nartach.
Dzikie Altiplano
W większości Altiplano to jednak przyroda, gigantyczne przestrzenie i plenery, jakie trudno zobaczyć gdzieś indziej mimo, że mówimy o pustyni, a najlepszym razie – półpustyni. Przy drogach biega więcej wikuni (dziko żyjący kuzyn udomowionej lamy) niż spotyka się ludzi. A im bardzo na południe, tym krajobrazy robią się coraz bardziej niezwykle.
Dziwaczne formacje skalne, kolorowe laguny, stożki wulkanów, gejzery, rozpadliny, solniska – po drodze czeka masa „urozmaicaczy”. Ale i tak największe wrażenie robi niekończące się pustkowie położone między 4000 a 5000 m. n.p.m., na które można bez znurzenia patrzeć godzinami przez okna jeepa. Lub z roweru. Bo naprawdę twardzi zawodnicy dają radę na dwóch kółkach.
Uyuni. Brama do osobliwości
Naturalnym punktem startowym jest iście westernowe miasteczko Uyuni, które wprawdzie urodą nie grzeszy, ale idealnie wpisuje się w klimat podróży.
Położone w środku pustynnego pustkowia, na wysokości 3600 m. n.p.m. zostało założone w 1890 r. jako baza noclegowa dla robotników pracujących w okolicznych kopalniach. Gdy złoża zostały w dużej mierze wyeksploatowane, Uyuni mocno podupadło w połowie ubiegłego wieku.
A, i niech nikogo nie zwiedzie krystalicznie niebieskie niebo – temperatury w nocy spadają poniżej zera.
![Bolivia. Uyuni](https://wniezadeptane.pl/wp-content/uploads/2024/12/IMG_5820-768x1024.jpg)
Obecnie Uyuni odradza się dzięki turystyce, a konkretnie wyprawom jeepami na pustynię. Okoliczne biura aranżują kilkudniowe wypady, które w zależności od potrzeb można skracać lub wydłużać. Najbardziej optymalne są trasy 3 dni + 2 noce lub 4 dni + 3 noce na pustyni. Jeepy można też wynająć samemu, ale z uwagi na brak dróg i znaków, nawigacja w tym terenie nie jest prostą sprawą. Sklepów również brak. Całą aprowizacje trzeba zrobić w Uyuni.
Cmentarzysko pociągów
Zanim jednak na dobre opuścimy cywilizację (w sensie dosłownym – nie będzie nawet zasięgu w komórkach) pierwszy przystanek na trasie jest już parę kilometrów za Uyuni. To cmentarzysko pociągów.
Porzucone składy kolejowe, lokomotywy i inne żelastwo rdzewieją sobie na pustyni od kilkudziesięciu lat. Teren jest zupełnie nieogrodzony i można włóczyć się między parowozami do woli. Wystarczy odejść parę kroków, żeby zostać z pustynią i wrakami sam na sam. Są wśród nich oryginalne egzemplarze lokomotyw parowych z Wielkiej Brytanii, czy Belgii. Wrażenie specyficzne, ale sugestywne. Jak niewiele potrzeba, żeby ze szczytu spaść w niebyt. Co tu się zadziało?
![Tory do Pacyfiku](https://wniezadeptane.pl/wp-content/uploads/2024/12/IMG_5868-768x1024.jpg)
Cmentarzysko przecinają tory – niegdyś duma Ameryki Południowej – wybudowane przy wsparciu brytyjskich inżynierów. To była linia łącząca Andy z Pacyfikiem, czyli Uyuni z Antofagastą w dzisiejszym Chile (ponad 600 kilometrów). Służyła do transportu cennych minerałów i surowców wydobywanych w Andach, które następnie statkami eskpediowano na cały świat. Kopalnie padły, kolei stała się zbędna, a tabor trafił na pustynię.
Dziś tory służą głównie do robienia fikuśnych zdjeć na media społecznościowe.
Największe solnisko świata
Salar de Uyuni, największe solnisko świata, ma powierzchnię blisko 10,5 tys. km kwadratowych (dla porównania nasze Śniardwy mają 113 km2). Teren jest płaski jak stół, ale na powierzchni utrzymują się bardzo charakterystyczne pięciokątne spękania.
Całość wyglądała dla mnie jak wielki dywan, ale nie z soli a lodu, a nieregularne pentagony – jak kra. W dodatku podłoże chrupie pod nogami, a jeżdząc na rowerze miałam wrażenie, że zaraz wpadnę w poślizg. Oczywiście to tylko miraże, bo chodzi się po 10 milardach ton soli, która zresztą trafia na boliwijskie stoły. Rocznie wyobywa się na Salarze ok. 20 tys. ton soli.
Salar nie jest tak monotonny, jak się może zdawać. Po czasach, gdy był prehistorycznym słonym jeziorem pozostały wysepki, w tym ta najbardziej obfotografowana – Wyspa Incahuasi (rybia) zwana też Wyspą Kaktusów. To zresztą jedyne co tu chce rosnąć. Ale za to jak! Kaktusy mają setki lat, lokalni przewodnicy twierdzą, że nawet tysiące. Są także przedstawiciele fauny – wiskacze, lokalne gryzonie, królikopodobne.
A nocą Salar zmienia się w gigantyczne planetarium z gwiazdami na wyciągnięcie ręki.
![Wyspa Kaktusów, Boliwia](https://wniezadeptane.pl/wp-content/uploads/2024/12/IMG_5957-scaled-e1734605827426-819x1024.jpg)
Pod Salarem znajdują się przeogromne zasoby złota XXI w., czyli litu. Mówi się, że może to być nawet do 70% zapasów Matki Natury. Pokusa bieznesowa zatem wielka jak sam Salar, ale na razie wydobycie jeszcze nie ruszyło. Na razie Salar i reszta pustyni czarują swoim surowym i nienaruszonym przez człowieka pięknem.
Jeszcze bardziej na pustynię
Opuszczając Salar, pustynia szarzeje. Ale tylko podłoże, bo niezwykłe krajobrazy nie odpuszczą. Nie ma dróg, są czasami ślady opon, ale nie wiadomo dokąd prowadzą.
Przewodnicy mają oczywiście swoje żelazne punkty, ale i bez nich przeprawa przez pustynne Altiplano byłaby czymś absolutnie nietuzinkowym. Jadąc mija się wulkany, niektóre dymiące, lasy skalne, głazy, rozpadliny, bezkresną punę, czyli tutejszą formę łąki wysokogórskiej.
Widoki odcinają się idealnie niebieskim niebie, ale ze względu na wysokość – miedzy 4000 a 5000 metrów n. p. m. – jest raczej nie za ciepło, a gdy powieje wiatr robi się lodowato. Po pustyni biegają stada wikunii, gdzieś w rozpadlinach żyją wiskacze, a lisy andyjskie chętnie sprawdzają, czy po posiłku jeepiarze nie zostawili jakiś kąsków.
Lamy i alpaki, których nie brak w całych Andach, tutaj widuje się rzadko, bo żyją z ludźmi. A pustynnych osad i miasteczek jest tu ledwie parę.
![Skała Boliwia](https://wniezadeptane.pl/wp-content/uploads/2024/12/IMG_6132-768x1024.jpg)
Nie brakuje natomiast flamingów. Wielkie stada brodzą po słonych jeziorach, zwanych tu lagunami.
![Boliwia. Flamingi](https://wniezadeptane.pl/wp-content/uploads/2024/12/IMG_8956-scaled-e1734522885364-1024x514.jpg)
Rezerwat Eduardo Avaroa
Najcenniejsze przyrodniczo obszary zamknięto w rezerwacie Eduardo Avaroa, który znajduje się w najbardziej wysuniętym na południowy-zachód cyplu Boliwii, przy podwójnej gracy: z Chile i z Argentyną.
W rezerwacie znajduje się także najbardziej niezwykłe z tutejszych jezior – Laguna Colorada, które ma kolor czerwony od minerałów i żyjących w nim alg. Białe smugi na brzegach formuje natomiast boraks, czyli sól sodowa. Generalnie te tereny kryją pod ziemią dużą część Tablicy Mendelejwa.
Na terenie rezerwatu znajduje też małe solnisko (Salar de Chalviri), gejzery i gorące źródła. W gorących źródłach (wejście 3,5 zł., woda naprawdę gorąca) kąpiesz się bez mała z flamingami, które bez stresu spacerują w sąsiedniej lagunie. Widoki i wrażenia – bezcenne.
Zdjęcie obok: gorące źródła z widokiem na flamingi
![Boliwia laguna](https://wniezadeptane.pl/wp-content/uploads/2024/12/IMG_6255-scaled-e1734731738398-1024x671.jpg)
![](https://wniezadeptane.pl/wp-content/uploads/2024/12/IMG_6263-scaled-e1734631664449.jpg)