Charaterystyczne okiennice na Bornholmie

Bornholm. Wyspa pełna świętego spokoju

Bornholm to miejsce, gdzie spokój odnajdzie cię sam. Harmonię zapewnia kompaktowy rozmiar wyspy, niezatłoczone przestrzenie, kolorowe miasteczka i dobrze znana bałtycka przyroda zabarwiona jednak cudzoziemskim urokiem blisko-dalekiej Skandynawii. Zaskakującym bonusem jest pogoda – aura jest jakby mniej kapryśna i od maja do września można liczyć na wiele słonecznych dni. Kwitnące drzewka owocowe

W dowód tego w przydomowych ogródkach można zobaczyć śródziemnomorskie figi, morele, czy winorośl. Jedyny zgrzyt, jak to w Północnej Europie, to ceny. Jednak poza wakacyjnym szczytem można znaleźć noclegi w przyzwoitej cenie, a do transferów absolutnie wystarczy rower, bo najdłuższy odcinek Bornholmu na linii północ-południe liczy ledwie 50 kilometrów.

Bornholm w zasięgu ręki

Bezpośrednim wodolotem z Kołobrzegu dopływa się na Bornholm w nieco ponad cztery godziny. W linii prostej to tylko 100 kilometrów, jednak kulturowo wpływa się do innego świata.

Wyspa należy obecnie do Danii, ale w XVI i XVII w. wielokrotnie trafiała, na krócej bądź dłużej, w ręce szwedzkie. Wcześniej, przez trzy wieki wczesnego średniowiecza, między VIII a XI w. zadomowili się tutaj Wikingowie.

Pamiątek po tej kolonizacji nie zostało jednak za wiele – ok. 40 tablic runicznych. Dla kolekcjonerów klimatów wikińskich atrakcyjniejsza będzie chociażby szwedzka Gotlandia.

Jednak na Bornholmie nie brakuje ciekawych obiektów i niecodziennych miejsc. Sprawiają one, że oprócz relaksacyjnej atmosfery i miłego uczucia, że chce się tu być, zostaje jeszcze całkiem sporo rzeczy do zobaczenia.

Charakterystyczne domki na Borholmie
Czerwony - ulubiony kolor Skandynawii

Kościoły Rotundy - wizytówka Bornholmu

Rotundy, czyli zaprojektowane na planie koła obronne kościoły romańskie można zobaczyć tylko na Bornholmie. Na wyspie są cztery takie cudaki: w Østerlars, Nyker, Nylars i Olsker.

Wszystkie zostały zbudowane w XII w., kiedy Bornholm był gnębiony przez pirackie najazdy słowiańskich plemion. Nietypowa, bo trzy-poziomowa konstrukcja rotund miała na celu łączenie funkcji sakralnej z obronną. Na pierwszym poziomie umieszczano kaplicę, na drugim – magazynowano zapasy.

Trzecie piętro służyło do wypatrywania nieprzyjaciela. Wąskie, kręte schodki miały dodatkowo utrudniać nieuprawnione wtargnięcie.

Mimo całej zmyślnej konstrukcji rotundy nie mogły dać schronienia zbyt wielu mieszkańcom. Nie miały rozmachu kościołów obronnych, jakie budowano na przykład w Transylwanii. Dlatego poszukiwacze bardziej romantycznych teorii twierdzą, że strzegły przede wszystkim złota i innych skarbów ukrytych tutaj przez Templariuszy.

Z całą pewnością niecodzienny kształt i charakter rotund mógłby stanowić ilustrację do opowieści o innym, wypalonym słońcem miejscu na Ziemi. Ich bielona, masywna sylwetka w kształcie walca, zwieńczona stożkową kopułą ze spadzistym gontem, mocno kontrastuje z bałtycką przyrodą i wyspiarską architekturą. Niektórzy dopatrują się podobieństwa rotund do Bazyliki Grobu Pańskiego w Jerozolimie.

XII w. kościół w Østerlars, Bornholm
Kościół w Østerlars

Największy i najstarszy jest kościół w Østerlars, który wybudowano ok. 1150 r. Jednak, jeżeli czas pozwoli (bo budżet na pewno – wstęp darmowy) warto odwiedzić wszystkie. Mimo podobieństw, każdy oferuje coś wyjątkowego. W Nylars zachowały się najstarsze freski (XIII w.), rotunda w Nyker jako jedyna jest dwu-kondygnacyjna, a kościół w Olskers jest najwyższy (16 metrów). Będąc tu, warto też wypatrywać kamieni runicznych Wikingów, które zdobią kruchty albo  przykościelne tereny.

Bornholom: miasteczka, śledzie i wiatraki

Na wyspie jest klika klimatycznych miasteczek, do których warto zajrzeć na leniwy spacer, albo w bardziej skonkretyzowanym celu – na śledzia. Najładniejsze z nich: Svaneke, Gudhjem i połączone Allinge-Sandvig ulokowały się północno-wschodnim wybrzeżu. Nazywane szumnie „miasteczkami” nadal przypominają bardziej to, czym były wcześniej – osadami  rybackimi.

Małe, kolorowe domki tonące w kwiatach i brukowane uliczki emanują spokojem. Tylko porty nie są już miejscem znojnej pracy rybaka, a raczej atrakcyjnym plenerem fotograficznym.

Rybołówstwo na skalę przemysłową jest na Bornholmie od lat w regresie. Na dobrobyt wyspy pracuje dziś rolnictwo i turyści.

 
Spokojna osada Gudhjem
W Gudhjem. W zależności od punktu widzenia: nuda albo błogi spokój

W miasteczkach nie uświadczy się ani kramów z turystyczną tandetą, ani budek z kebabem. Kulinarnym bohaterem jest śledź, którego w lokalnych restauracjach przyrządza się na sto sposobów: na kwaśno, słodko, zimno, nijako, w ziemniakach, cebuli, pieczonego, wędzonego, na półsurowo i tak dalej. Najlepszym sposobem sprawdzenia, który śledź jest twoim ulubionym, jest wybranie się do wędzarni (duń.: røgeri) z ofertą tzw. bufetu. Płacisz raz (dość słono, ale to jak wizyta w teatrze, tylko kulinarnym) i jesz, ile chcesz. Łatwo zlokalizować, gdzie się wędzi rybę, bo przy domach stoją charakterystyczne kominy.

Kominy wędzarni w Gudhjem
Charakterystyczne kominy wędzarni
Wędzarnie w Gudhjem
To tu zjesz śledzia na 100 sposobów

Najstarsza na Bornholmie publiczna wędzarnia śledzia została otwarta właśnie w Gudhjem w 1886 r. Nie jest to więc tradycja pamiętająca czasy Wikingów, ale kominy, obok rotund, to dwa najbardziej charakterystyczne symbole wyspy. Ale jest jeszcze trzeci.

Bornholm - najstarszy duński koźlak

Z pocztówkowych motywów są jeszcze stare wiatraki rozsiane po całej wyspie. Najstarszy z nich, wybudowany w 1629 r., zwany Bechs Mølle, znajduje się koło Svaneke. Przy okazji jest to też najstarszy koźlak w całej Danii.

Na wyspie przybywa także tych wiatraków współczesnych. Obecnie jest ich już ponad 60. Niewątpliwie, oprócz wszystkich zalet ekologicznej produkcji energii, mają jedną zasadniczą wadę – estetyczną. Ta kupa stali widoczna z daleka, bo wysoka na 50 metrów, z gigantycznymi łopatami, nijak się łączy z sielskim klimatem Bornholmu. Ale to pewnie kwestia priorytetów.

Niedaleko Svaneke - majstarszy drewniany wiatrak, Bornholm
Najstarszy drewniany wiatrak na Bornholmie

Plaże, skały i romantyczne pagórki

Bornholm jest idealnym miejscem, żeby w przyjemny sposób spalić trochę kalorii: na rowerze, spacerze, czy truchtem. Środkowa część wyspy ma charakter bardziej rolniczy. Nie należy tego jednak mylić z wiejskością: nowiutkie, błyszczące ciągniki dyskretnie wystają z niezwykle zadbanych obejść. To przypomina, ze jesteśmy w jednym z najbogatszych państw Unii. Niemniej, wszędzie można napotkać urocze, drewniane domki, emanację duńskiego fetyszu hygge. Ma być miło, ma być przytulnie. Jest też rustykalnie.

Wiejskie domki na Bornholmie

Bornholm - piaszczyste południe

Południowe wybrzeże to przede wszystkim piękne piaszczyste plaże.  Łachy piachu rozpoczynają się skromnie w miejscowościach Balka i Snogebaek, gdzie jeszcze trudno o zachwyt. Jednak im dalej na południe, tym plaże stają się bardziej imponujące.

Kumulacja następuje w okolicach południowego cypla Dueodde. W najszerszym miejscu plaża ma dobre kilkaset metrów idealnie białego, sypkiego jak mąka piasku. O tym, że to jednak nie są Malediwy przypomina kolor Bałtyku. Podobnie jak na polskim wybrzeżu jest w tonacji sino-burej.

Woda jest jednak przejrzysta,  a zejście do niej – łagodne i miękkie. Tak więc, jeżeli ktoś lubi orzeźwiające kąpiele na pewno będzie zachwycony i plażą i morzem.

To bałtyckie Capri z całą pewnością zmienia się nie poznania, kiedy setki tysięcy Duńczyków i Szwedów przybywają tu na wakacje, by wraz w rodzinami korzystać z tej najlepiej strzeżonej tajemnicy Skandynawii. Mogę jednak zapewnić, że na początku maja byliśmy tam my i trzyosobowa rodzina puszczająca latawca 300 metrów dalej.

Piaszczyste plaże na Bornholmie

Bornholm - skalista północ

Z kolei północny cypel jest skalisty, plaże kamieniste, a od zachodniej strony wybrzeże zaczyna się wznosić przechodząc w klify. Jest to bardzo miła okolica na niemęczący 3-4 godzinny spacer.

Rozpoczynając wycieczkę w miejscowości Sandvig obchodzi się cypel Hammerodde, mijając m.in. latarnię morską (małą i dużą), ruiny kaplicy, mały porcik (Hammershaven), potem czarodziejskie jeziorko otoczone trzcinami, a na końcu czekają potężne ruiny zamczyska z Hammershus z XIII w. wieku. Dzień idealny. Dobrze go uczcić piknikiem na terenie twierdzy. Wracając do Sandivig można wybrać inną drogą – kierując się na jeziorko Hammersø i nieczynne już kamieniołomy granitu. Morza już wprawdzie nie będzie, ale trasa też atrakcyjna.

 

Rajskie Pagórki

Miejscem w sam raz na aktywny relaks są – świadome swego uroku sądząc z nazwy –  Paradisbakkerne, czyli Rajskie Pagórki. To chroniony obszar leśny (od 1890 r.!), położony parę kilometrów na północ od Nexø (tutaj dopływa wodolot z Kołobrzegu). Zwiedzanie ułatwia sieć szlaków pieszych i rowerowych. Leśne jeziorka, podmokłe łąki, torfowiska i bujna roślinność dokładają swoją cegiełkę na rzecz różnorodności krajobrazowej Bornholmu. W sam raz na parę godzin niezmąconego spokoju i kolejny idealny piknik.

Park krajobrazowy Rajskie Pagórki na Bornholmie

About the author

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *