Piękne, puste plaże służą raczej do podziwiania niż pływania z prawdziwego zdarzenia. Zdradzieckie prądy i wysokie fale są przyczyną regularnych utonięć, a w miejscowych gazetach nie brak informacji, że wciągający prąd porwał nie jednego, a całą grupę pływaków.
Zagrożeniem, chociaż bez porównania rzadszym, są ataki rekinów. W morzu nie montuje się specjalnych siatek „antyrekinich”, jak na strzeżonych plażach np. w Durbanie. Miejscowi, jeżeli wchodzą do wody, to trzymają się naprawdę blisko brzegu.
Jednak jak dla mnie tutejsze plenery, niczym z filmu przyrodniczego na National Geographic, są wystarczającym powodem, żeby nie chcieć zbyt wiele. Nie muszę tu pływać.