Hamada Południowe Maroko

Południowe Maroko. Wyreżyseruj własny film drogi

W południowym Maroku, u stóp Atlasu Wysokiego, na kamienistej półpustyni leży miasto Warzazat. Mało kto o nim słyszał. Jednak to właśnie tu nakręcono filmy, które widział prawie każdy: Gladiator, Babel, Gra o Tron. Wielkie studia, które osiadły w tej średnio zajmującej miejscowości, mają kluczowy argument przetargowy: okolicznych plenerów nie przebije żadna grafika 3D. Południowe Maroko to idealne miejsce, żeby wyreżyserować własny obraz: film drogi z niekończącą się ucztą wrażeń.

 

Południowe Maroko - bezkres i kolory

Południowe Maroko jest spełnionym snem o wakacyjnej włóczędze. Z Marrakeszu do Warzazatu jest niespełna dwieście kilometrów, ale to jak lądowanie na innej planecie. 

Mając w pamięci intensywność Marrakeszu – zapachy, ciasnotę uliczek starej medyny, przelewające się przez miasto tłumy, fakirów i najrozmaitszych dziwaków, niekończący się handel, hałas i chaos na ulicach – cisza i bezkres hamady, czyli kamienistej półpustyni, są zdumiewające.

Z wyrazistych bodźców pozostają tylko intensywne kolory.

Mamy więc: ponurą szarobrunatną hamadę i kontrastujący z tym lazur nieba. Złote słońce zlewające się z piaskowymi elewacjami kasb – lokalnych domów robionych z gliny.

A w tle, ale zawsze w zasięgu wzroku – mur Atlasu. Rdzawe skały niższych partii odcinają się od białych szczytów. Jest początek grudnia: na pustyni nadal lato, ale wysoko w górach – regularna zima.

Jest wreszcie kolor najrzadszy – zieleń gajów palmowych, które, niczym stada antylop, gromadzą się przy korytach rzek przecinających te pustkowia. To południowe Maroko w pełnej krasie.

Kolory Południowego Maroka

Krajobraz jest księżycowy nie klasycznie piękny. Życie tu musi być ciężkie: skorpiony, kolczaste sukulenty, palące słońce. Ale podróż przez ten świat jest prawdziwą ucztą. Można zdecydować się na krótką biesiadę i w dwa-trzy dni zobaczyć główne atrakcje. Albo też spędzić na tych pustkowiach dowolnie dużo czasu, czerpiąc wielką satysfakcję z wolno mijający chwil.

Bezkresna hamada, Południowe Maroko

Ksar Ait-Bin-Haddou w roli aperitifu przed podróżą

Miejsce nie do pomylenia z jakimkolwiek innym. Najlepiej wiedzą to filmowcy, którzy nakręcili to niejedną wysokobudżetową produkcję. Ufortyfikowany ksar Ait-Bin-Haddou oferuje bajkową scenerię bez konieczność upiększeń.

Wciśnięta w pustynne wzgórze osada, kaskadowo  spływa do na wpół-wyschniętego koryta rzeki. Wygląda jak wielka babka ulepiona z mokrego piachu. Bramy i wieże sprawiają wrażenie jakby miały zacząć się osypywać i kruszyć.

Trwają jednak uparcie od ponad 400 lat. Jednak Ait-bin-Haddou przez wiele dekad, nawet gdy już został gwiazdą filmową, pozostawał ksarem-widmo, opuszczonym przez mieszkańców.

Obecnie do osady wraca życie, chociaż w wersji bardziej skansenowej. Zapuszczają tu korzenie głównie ci, którzy robią interesy z turystami.  Sprzedają im pamiątki, napoje, malują obrazki, proponują przejażdżkę na wielbłądzie.

Turystów coraz więcej, więc i biznes zaczyna się kręcić.  Jest nawet twórca prywatnego muzeum – za parę dirhamów koniecznie chce pokazać, jak mieszka w swojej na wpół zrujnowanej kazbie.

Po zmroku jednak Ait-Bin-Haddou zamiera, a dzienni mieszkańcy – ci od biznesów z turystami – przenoszą się na drugą stronę rzeki. A tam czekają na nich wygodniejsze domy, w nowszej części miasta, gdzie jest już kanalizacja.

Południowe Maroko: zachód i wschód słońca w ksarze

Ait Bin Haddou, Południowe Maroko

Ait-bin-Haddou trudno się będzie obronić przed komercjalizacją – jest na to zbyt niezwykłe. Gorąco polecam spędzić tu noc, żeby przez chwilę mieć ksar dla siebie. Wczesnym rankiem, gdy nie dobiją tutaj jeszcze autokary z odległego Agadiru lub dzienne wycieczki z Marrakeszu, można poczuć magię tego miejsca. Chociaż najpiękniejsze kolory są przy zachodzącym słońcu, gdy glina ma intensywnie pomarańczowy kolor.

Widok z góry na ksar Ait bin Haddou

Oaza Fint: przystawka przed podróżą

Oaza Fint rozłożyła się w naturalnym obniżeniu  meandrującej rzeki w cieniu ogromnych skał, gdzieś wśród wyjałowionej i wypalonej słońcem hamady. Wygląda, jak wycięta z folderu. Życie jeszcze toczy się po staremu, choć z całą pewnością nie jest to prosta egzystencja.

Tradycyjne, gliniane domy, pozbawione jakichkolwiek wygód, zbudowano po obu stronach doliny. W wiosce jest też  meczet. Gdy zejdzie się nad rzekę, robi się naprawdę zielono. Rośną tu wprawdzie głównie palmy daktylowe, ale są też niewielkie ogródki z uprawami.

Wieś nadal zachowała autentyczny charakter – kobiety piorą w rzece, mężczyźni krzątają się po wsi. Jednak miejscowi już z tęsknotą wypatrują turystów. Wiedzą, że ci przywiozą im lżejsze życie i łatwiejszy pieniądz. Przygotowali już miejsca noclegowe, obiady w lokalnej restauracyjce – zresztą znakomite, a nawet wyplatane z trzciny zwierzątka.

Tym bardziej żałowałam, że czas nie pozwala na pozostanie tutaj na jedną noc, żeby móc się nacieszyć Oaza Fint póki nie zmieni się w wesołe miasteczko dla turystów. A zdaje się to być mocno prawdopodobne.

Oaza Fint Południowe Maroko

Danie głównie - po prostu droga przez Południowe Maroko

Najbardziej wyrazistym doświadczeniem południowego Maroko jest jednak droga sama w sobie. Pokonując kolejne kilometry, w otoczeniu niekończącego się pustkowia, od czasu do czasu urozmaiconego podupadającym ksarem, samotną kazbą lub akcją, można poczuć skalę tego odosobnienia. I nieprzyjazną potęgę przyrody – wiele z tych osad i kazb, to już tylko ruiny.

Zruinowana kasba na trasie przez Południowe Marokoo

Największe wrażenie zrobiły na mnie plenery rozciągające się wzdłuż drogi krajowej N9 biegnącej na południe i drogi krajowej N12 – odbijającej na wschód w kierunku piaszczystej części Sahary. Mimo pozornej monotonni, sceneria jest bardzo urozmaicona, a krajobrazy zmieniają się wielokrotnie, nie tracąc na intensywności.

Pustynne góry, Południowe Maroko

Południowe Maroko: pustynne góry, gaje i setki kilometrów niczego

Po jakimś czasie trasa zostawia się za sobą klasyczną hamadę i droga wkracza w pustynne góry, poprzecinane głębokimi wąwozami. Na wysokości 1600 m. n.p.m., osiąga przełęcz Tizi’n-Tinififft, z której roztacza się imponująca panorama na  księżycowe gołoborza. Po pokonaniu przełęczy krajobraz się zmienia się po raz kolejny.

Góry nabierają tarasowych kształtów, a zbliżając się do żyznej doliny rzeki Dra – jednej z głównych rzek regionu, pojawia się intensywna zieleń. To bujnie rosnące tutaj gaje palm daktylowych, które zaczynają  ciągnąć się kilometrami.  Warto zboczyć do malowniczych ruin ksaru Tamnougalt, który osiadł w środku tej niesamowitej wegetacji.

Rzeka Dra, Południowe Maroko

Jeżeli droga N9 wydała się nam  pusta, to po skręceniu na wschód w kierunku Al-Rasani na drodze krajowej N12 ruch praktycznie zamiera. Na odcinku ponad 250 kilometrów niewiele już jest osad. Droga, która odbija od żyznej doliny Dra, znów zaczyna przecinać półpustynny płaskowyż.  Powracają surowe plenery. Gdzieniegdzie, na kamienistym podłożu wyrasta pojedyncza akacja, czasami krzew. Słońce gorące jak piec nawet w grudniu.

Przystanek na hamadzie, Południowe Maroko

Kolejny przystanek to Merzouga i wydma Erg Chebii. Tam po raz kolejny krajobraz zmienia się nie do poznania.

Erg Chebbi na deser

Merzouga, a konkretnie wydma Erg Chebbi długa na 35 kilometrów, jest miejscem, gdzie w Maroku rozpoczyna się Sahara. Ta Sahara, którą znamy z „W pustyni i w puszczy”. Paradoksalnie piach na marokańskiej pustyni jest dobrem deficytowym, bo w większość powierzchni zajmuje hamada. Tu jednak znajduje się ta „prawdziwa pustynia”.

Z tego też powodu Merzouga jest miejscem komercyjnym i każda berberyjska rodzina z żyje z wycieczek organizowanych na pustynię. W ofercie podstawowej jest nocleg w namiocie na pustyni z kolacją i śniadaniem wraz z transferem, w zależności od upodobań: na wielbłądzie lub quadzie. Ślady po tych drugich nie budują atmosfery. Do obozu zabiera się tylko podstawowe rzeczy, reszta zostaje u organizatora. Późnym popołudniem „karawana” rusza do wybranego obozu.

Skromniutkie – jak na saharyjską skalę – rozmiary Erg Chebii zaczynają jednak tracić na znaczeniu wraz z tym, jak wielbłądy pokonują kolejne wydmy i z każdej strony rośnie pofałdowane morze piachu. Wtedy, robi się jak … na pustyni.

Sahara

Nasza noc na Saharze była dokładnie taka, jak miała być: niezwykły zachód i wschód słońca ze zmieniającymi się kolorami wydm, bezkresny nieboskłon z kompletem gwiazd, ognisko do ogrzania się przy nocnym czuwaniu i pyszny tajin na kolację. Ale w obozie byliśmy tylko my, ten zdolny kucharz, co gotował posiłek i młody Berber, który normalnie zająłby się zabawianiem większej ekipy. A tak trochę dla siebie, trochę dla nas, pograł z ogromną wprawą na bębnie, pogadał chwilę i bez znużenia poszedł wcześniej spać.

Wydma na Saharze
Erg Chebbi, największa wydma w Maroku
Wydma Erg Chebbi z perspektywy Merzougi

Południowe Marko: kolacja w gaju palmowym

Miasteczko przy drodze 1000 kazb, Południowe Maroko
Droga 1000 kazb, Południowe Maroko

Droga powrotna do Warzazatu prowadzi wzdłuż doliny Dades ciągnącej się u podnóża Atlasu Wąskiego. Trasa ta nazywana jest też Drogą 1000 Kazb.

Jednak ze względu na bardziej zurbanizowany teren, a co za tym idzie większy ruch, nie zrobiła już na mnie takiego wrażenie, jak mniej utytułowana poprzedniczka, droga krajowa nr 12. Co nie znaczy, że nie warto się tu znaleźć.

Znajdziemy tu całą masę dobrze już znanych elementów dzikiego Południa: kasby, ksary, i oczywiście gaje palmowe. Jeżeli ktoś ma ochotę na zmianę klimatu w Tingirze można odbić i ruszyć w kierunku Atlasu wysokogórską drogą wzdłuż wąwozu Todra. My zdecydowaliśmy się pozostać w oazach.

Spokojne miasto-oaza Skoura, okazało się idealnym miejscem na nieśpieszne delektowanie się rytmem lokalnego życia, a także polowaniem na rozsiane w okolicy najbardziej okazałe pałace-kazby, jakie widzieliśmy w Maroku. Sami też zamieszkaliśmy w czymś równie wypasionym (a niedrogim) .

Pensjonat, a raczej parę udostępnianych gościom pokojów, mieściło się w imponujące kazbie, otoczonej cudownym ogrodem i grubym murem, który strzegł tajemnic mieszkającej tu na stałe rodziny. Gospodarze oprócz tego, że pięknie mieszkali, potrafili jeszcze wspaniale gotować. Kolacje podawane w tutejszych wnętrzach, jak ze skansenu były wyśmienite i więcej niż sute. To miejsce było kropką nad „i” południowego Maroka.

Kasba w Skourze

Trasa

Trasa na Google Maps przez Południowe Maroko
Cieżarówka na tle Atlasu Południowe Maroko

About the author

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *