Przymiotnik „egzotyczny” zarezerwowany jest do opisów dalekich lądów, odmiennych kultur, niecodziennych wrażeń. Innymi słowy: wszelakiej wyrazistej inności. Tymczasem parę godzin od południowych granic Polski rozpościera się kraina prawdziwie unikalna, barwna, nierozdeptana, a jednocześnie przyjemnie swojska i kojąca spokojem karpackich przestrzeni. Transylwania.
Transylwania albo inaczej Siedmiogród to kraina historyczna przez tysiąc lat związana z Węgrami, a dziś położona w centralnej części Rumunii. Separacja geograficzna – Wyżyna Siedmiogrodzka jest zamknięta ze wszystkich stron pasmami Karpat – podkreśla jej naturalną odmienność i niepowtarzalność.
Transylwania wczoraj i dziś
Barwna historia regionu to przede wszystkim opowieść o mozaice etnicznej i niecodziennej tolerancji. Transylwanię od wieków zamieszkiwali Węgrzy, Seklerzy, Sasi, Rumuni, Żydzi i Cyganie. Historyczny Siedmiogród uchodził za krainę liberalną, gdzie relatywnie pokojowo egzystowały ze sobą nie tylko różne nacje, ale i religie. To tutaj w XVI w. uchwalono pierwszą w Europie ustawę, która gwarantowała równoprawność czterech wyzwań. A działo się to w czasach, gdy Francję przez blisko 30 lat wyniszczały kolejne wojny religijne, a w Anglii protestanci na zmianę z katolikami urządzali sobie krwawą łaźnię.
W Transylwanii nie mieszkają Transylwańczycy
Region pozostał wieloetniczny po dziś dzień. Nie ma jednak Transylwańczyków. O mieszkańcach mówi się, jak 400 lat temu, siedmiogrodzcy Rumuni, Węgrzy, czy Sasi. Jednak z całą pewnością powstała transylwańska spuścizna, która świadczy o niepowtarzalności tej części Karpat.
Składają się na nią jedyne w swoim rodzaju średniowieczne miasta i miasteczka, murowane wsie, jakich nie znajdzie się nigdzie indziej na świecie, zamki chłopskie i klasztory warowne. No i Dracula. A wszystko to rozsiane na powierzchni ponad 100 tysięcy kilometrów kwadratowych wśród piękniej karpackiej przyrody.
Podróż po Transylwanii to także podróż w czasie, do miejsc, jakich w Europie prawie już nie ma: stogi siana ręcznie układane na polach, furmanki na drogach, stada krów pędzone przez miasteczka po zachodzie słońca, wielkie psy pasterskie pilnujące owiec na kwiecistych łąkach.
Sielsko, ale nie cukierkowo. Bo współczesna Transylwania, to także dziurawe drogi, bieda-osiedla, czy sypiące się fasady pięknych kamienic. To na pewno nie jest Toskania Europy Środkowo-Wschodniej.
I dobrze, bo Transylwania jest podobna tylko do siebie. Prawdziwy folklor bez liftingu.
Transylwania - współczesne trzy grosze
Ale jest jeszcze trzeci wymiar Transylwanii, dopisany już przez współczesną historię. Ten, niestety, nie wtapia się już tak harmonijnie w otoczenie.
W spadku po czterech dekach komunizmu wiele z tych pięknych, średniowiecznych miast Siedmiogrodu odziedziczyło bezładne przedmieścia i wielkie post przemysłowe obiekty.
Ni stąd ni zowąd, na tle idealnej linii karpackich pagórków można napotkać szkielet dawnego zakładu metalurgicznego, przerdzewiałą fabrykę, czy sypiącą się przetwórnię. Nadal czekają na rozbiórkę lub pomysł, co dalej z tym począć.
Klasyczna pokomunistyczna rozwałka, jakiej niemało w całej Europie Wschodniej, nie oszczędziła też pięknego Siedmiogrodu.
Do tego lata 90-te i dobrodziejstwa gospodarki wolnorynkowej też dorzuciły swoje trzy grosze: obfitość wszelakiej maści nośników reklamowych oraz absolutną wolność architektoniczną nowych osiedli i domów. Nie da się ukryć, że momentami to bogactwo form wygląda groteskowo. Ale te klimaty dobrze znamy z własnego podwórka, więc czujemy się tu swojsko. To zresztą niuans na tle ciężaru gatunkowego całej reszty.
Transylwania - wieś saska
To prawdziwy fenomen regionu. Najpiękniejsze wsie o unikalnym, zachowanym od setek lat układzie można spotkać przede wszystkim w Saksonii Siedmiogrodzkej. Były to tereny historycznie zdominowane przez pracowitych Sasów, stąd ta nazwa.
We wsiach pierwsze, co rzuca się w oczy, to zwarta, murowana zabudowa oraz architektoniczny Ordnung. Wszystkie domy stoją krótszym bokiem do drogi łącząc się z sąsiadem murem. Wejścia do domów są ukryte za bramami, często o ozdobnym charakterze. Natomiast fasady budynków malowane na wszystkie kolory tęczy. Ale ta pstrokacizna nie męczy tylko dodaje wsiom uroku.
A wszystko to otoczone jest zielonymi karpackimi pagórkami, łąkami, polami słoneczników i kukurydzy.
Idylle zakłóca jedynie czynnik ekonomiczny – widać, że się nie przelewa. Obejścia czekają na gruntowne odświeżenie, a drogi, czy nieliczne chodniki – na generalny remont.
Nie są to jednak wsie-duchy, z których większość mieszkańców uciekła za chlebem do miast lub za granicę. Wieś żyje i to intensywnie. Widać krzątających się gospodarzy i ich zwierzęta. Wieczorami buzuje życie towarzyskie, a nawet można się załapać na lokalne imprezy (uwaga za kierownicą po zmroku!).
Najpiękniejsze wsie
Przewodnik kierują do kilku najbardziej znanych i uznanych wsi: Viscri, Harman, Prejmer, Biertan. Prawda jest jednak taka, że najlepiej smakują te przypadkowo napotkane, których nikt jeszcze na żadnym blogu nie opisał. My stacjonowaliśmy we wsi Cund kilkanaście kilometrów od Sighisoary. Dla mnie to właśnie Cund był synonimem transylwańskiej sielskości, a takich Cundów w Siedmiogrodzie jest wiele.
Transylwania - średniowieczne miasta
Siedmiogród pochodzi od niemieckiej nazwy Siebenburgen, czyli 7 miast. To one historycznie stanowiły centralne punkty krainy. My odwiedziliśmy cztery z nich: Brasov, Sybin, Medes oraz wpisaną na listę UNESCO i najbardziej kameralną z nich – Sighisoarę.
Każde z nich warte jest wielogodzinnej włóczęgi z listą atrakcji do zobaczenia. Jednak krążenie bez celu jest równie przyjemne, bo miasta Transylwanii oparły się, jak na razie, przyjezdnym tłumom. Starówki nie przypominają więc wesołych miasteczek dla turystów, z których mieszkańcy wynieśli się już dawno. Bo za głośno i za drogo.
Można zatem nie tylko podziwiać średniowieczny porządek grodu, charakterystyczne siedmiogrodzkie wieże kościołów i zabytkowe kamienice, ale także podejrzeć współczesne życie lokalnych mieszkańców.
Każde z Siebenburgen ma swoją specyfikę i odmienny rytm. Sybin jest miastem uniwersyteckim i transylwańskim ośrodkiem kultury. Medes na tym tle Sybina wypada nieco sennie, ale za to bardzo autentycznie. Brasov z kolei to ten „od handlu”, a malowniczo położona Sighisoara służy przede wszystkim do podziwiania. Tu urodził się książę Vlad Tepes, pierwowzór Draculi.
Transylwania - zamki jak z bajki
Najpiękniejszą średniowieczną twierdzą Transylwanii jest gotycki zamek Corvinilor w Hunedoarze. Został wybudowany w I połowie XV w. i wygląda jak przeniesiony z baśni Andersena, czy Trylogii Tolkiena.
Szczególnie imponująco prezentuje się z perspektywy prowadzącego do niego monumentalnego mostu kamiennego, postawionego nad rachitycznym strumykiem. Zamek jest również atrakcyjny w środku. Komnaty nie są wprawdzie doposażone jak na Wersalu, ale zachował układ średniowiecznych sal, dziedzińców i krużganków.
Trudno o większy kontrast dla tego spektakularnego obiektu niż jego otoczenie. Współczesna Hunedoara miała pecha stać się wyjątkowo szkaradnym miastem, co w dużej mierze zawdzięcza komunistycznej spuściźnie.
Za rządów Nicolae Ceaușescu okolice miasta przekształcono w gigantyczny kombinat górniczo-hutniczny. Resztki tej zony industrial z jej walcowniami, fabrykami i kominami straszą do dzisiaj, stanowiąc pouczający rodzaj skansenu gospodarki planowanej centralnie.
Transylwania: zamki chłopskie i kościoły warowne
Mieszkańcy Siedmiogrodu żyjąc przez stulecia w strachu przed potężnym Imperium Osmańskim, a wcześniej Mongołami, kreatywnie podeszli do ochrony siebie i swojego dobytku. Nie oglądając się na łaskę książąt i innych włodarzy, sami zatroszczyli się o siebie i wybudowali tzw. zamki chłopskie. To unikat na skalę Europy, bo nigdzie indziej lud nie wziął się za budowanie twierdzy.
Rasnov i Biertan
Najbardziej okazałym przykładem tego niecodziennego konceptu są ruiny zamku chłopskiego w Rasnovie, niedaleko Brasova.
W czasach świetności na terenie zamku otoczonego grubym murem było wszystko, co pozwalało przetrwać mieszkańcom okolicznych wsi dłuższy czas. A nawet lata. W zamku w Rasnovie oprócz zabudowań mieszkalnych i gospodarskich, był sad z ogrodem warzywnym, kaplica, a nawet wiejska szkoła.
Na czas pokoju mieszkańcy powracali do swoich chat we wsiach. Inny dobrze zachowany zamek znajduje się we wsi Calic. Wyróżnia go wysoka na 24 metry wieża mieszkalna.
Przed Turkami strzegły mieszkańców również kościoły warowne. Zamknięte grubym pierścieniem murów, kościoły zamieniały w ufortyfikowane twierdze w sytuacji zagrożenia. Jeden z nich znajduje się we wsi Biertan. Wybudowany w XV w. ma nie jeden, nie dwa, a trzy pierścienie murów obronnych. To potężna forteca, w której mogła szukać schronienia cała wieś.
Początkowo kościół służył katolikom. Jednak w czasie reformacji, gdy większość lokalnej ludności przeszła na luteranizm, obiekt również przemianowano na protestancki. Do dyspozycji mniejszości katolickiej pozostawiono jednak jedną z baszt.
Dziś obiekt w Biertan wraz z malowniczą wsią saską znajdującą się u jego stóp, jest wpisany na listę UNESCO. Podobnie jak kościoły w Prejmer, Saschiz, Valea Viilor i Viscri.
Przyroda
Przyroda to w Transylwanii bohater drugiego tła, ale bardzo ważny. Wszechobecne Karpaty i soczysta zieleń Siedmiogrodu, niewypalona nawet w środku gorącego kontynentalnego lata, towarzyszą w podróży każdego dnia. Mimo, że Transylwania jest relatywnie gęsto zaludniona, można tam znaleźć miejsca praktycznie bezludne, gdzie przestrzeń dzieli się wyłącznie z owcami.
Kopalnie soli
Tradycja wydobycia soli na terenie Siedmiogrodu sięga początków średniowiecza. Jedna z największych i najstarszych żup znajduje się na wschodzie Transylwanii w miejscowości Praid.
Obecnie soli już się tu nie wydobywa. Zostały natomiast ogromne podziemne sale, do których tunelami zwożą odwiedzających autobusy (!). To także podziemne uzdrowisko dla osób z problemami układu oddechowego. Kopalnia należy do chętnie odwiedzanych miejsc i nie obroniła się niestety przed pewną bezsensowną komercjalizacją. W imponujących komnatach solnych znalazło się więc miejsce i na stragany i na plac zabaw.
Ale to i tak lepiej niż w sąsiedniej kopalni Turda, gdzie w podziemiach ulokowano … wesołe miasteczko. Mimo wszystko, Praid Salina to miejsce ciekawe. Warto zobaczyć, jak wyglądał jeden z większych rezerwuarów soli pod tą częścią Europy.
Sama okolica – zwana Seklerlandem – też ma interesujący rys. Region jest tradycyjnie zamieszkiwany przez mniejszość seklerską. To grupa etniczna obecnie kojarzona z Węgrami, choć w przeszłości mocno zaznaczała swoją odrębność. „Stolicą” Seklerlandu jest Corund, który słynie z ceramiki. Wszędzie słychać węgierski, a w knajpach można zjeść gulasz z haluszkami.
Dracula, czyli najsłaniejszy mieszkaniec Transylwanii
Dla porządku należy wspomnieć o towarze eksportowym Transylwanii – Draculi i jego historycznym pierwowzorze. To książę Vlad Tepes, zwany też jako Vlad Palovnik lub właśnie Dracula. Żyjący w XV w. książe wsławił się wyjątkowym okrucieństwem. Przydomek „Palovnik” nawiązuje do ulubionej metody Vlada zabijania wrogów – nabijania żywcem na pal.
Mimo tych upodobań, Tepes zapisał się w historii Transylwanii jako bohater i odważny władca. W wielu miastach stoją jego pomniki. Najważniejszy jest jednak ten, w Sighisoarze, niedaleko domu, w którym w 1431 r. miał urodzić się hospodar wołoski.
Dziś wizerunek Draculi sprzedaje wszystko – jest lejtmotywem wszelkich pamiątek, w każdym rozmiarze i na każdą kieszeń. Turyści, przemierzając Transylwanię „Szlakiem Draculi”, chętnie odwiedzają zamek w Branie. Wprawdzie książę Vlad nigdy tam nie był. Jest jedynie prawdopodobne, że zamek ten był inspiracją dla Brama Stockera, gdy tworzył on swoją kultową, wielokrotnie ekranizowaną powieść „Dracula”. No, ale Dracula jest już własnością popkultury, więc fakty schodzą na drugi plan.